Kasprowy Wierch, zaraz po Giewoncie najpopularniejszy szczyt w Tatrach. Jak się na niego dostać? Sposobów mamy kilka. Oto one: – wjazd kolejką. – wejście zielonym szlakiem przez Myślinieckie Turnie. – dojście szlakiem czerwonym od Czerwonych Wierchów. – dojście szlakiem czerwonym od strony Świnicy. – wejście szlakiem żółtym od Hali Gąsienicowej. Tym ostatnim wariantem Bilety na Kasprowy Wierch i Gubałówkę - ceny. Ski pass 2-dniowy normalny w cenie: 230 zł. Ski pass 2-dniowy ulgowy w cenie: 184 zł (ski pass do wykorzystania w następujących po sobie dniach). Ulgi na ski passy przysługują dzieciom od 5 do 15 roku życia oraz osobom powyżej 65 roku życia. Rusza modernizacja kolejki na Kasprowy ire 2006-09-03, ostatnia aktualizacja 2006-09-04 17:27 Wcześniej niż zwykle, bo już w poniedziałek, rozpocznie się jesienny remont kolejki na Kasprowy Wierch. Zobacz powiekszenie fot. Adam Golec / Agencja Gazeta Kolejka na Kasprowy Wierch Kolor: Czas przejścia: 2 godz. Trudność: Najłatwiejszy szlak prowadzący na Kozi Wierch, najwyższy szczyt położony w całości na terenie Polski (2291 m n.p.m.). Podejście południowymi, trawiastymi zboczami nie zawiera trudności technicznych, niewielkie występują jedynie w końcowym odcinku graniowym. Ze szczytu wspaniała, szeroka ^^^ wystraczyłoby podnieść cenę biletów do TPN, powinny kosztować tyle co seans w multipleksie, od razu byłoby luźniej :D a i zaorać drogę do Morskiego Oka i zmniejszyć parking w Palenicy. Kolejka na Kasprowy Wierch – informacje praktyczne. Kolejka kursuje co 10 min., przy gorszych warunkach pogodowych co 30 min. Wyjazd trwa około 20 minut, odbywa się z jedną przesiadką na Myślenickich Turniach. Przy zakupie Tourpassu góra-dół czas pobytu na Kasprowym Wierchu wynosi 1 godzinę 40 minut. k4sb. To miało być nasze powitanie zimowego sezonu w Tatrach. Niezbyt długa, łatwa wycieczka na jeden z najpopularniejszych szczytów. Bo Kasprowy Wierch to przecież jest prosta górka, prawda? A może jednak nie do końca? Niestety, nie wszystkie plany udaje się zrealizować. Czasem pomysły okazują się zbyt ambitne i na miejscu weryfikuje je pogoda lub warunki na trasie. Tak było między innymi początkiem tej zimy, gdy w jeden z ostatnich dni grudnia postanowiliśmy wybrać się na Kasprowy Wierch. Oto relacja z tej wycieczki. Pomysł Przez Święta w Tatrach napadało naprawdę dużo śniegu. Warunki na szlakach robiły się coraz gorsze, a zagrożenie lawinowe rosło z dnia na dzień. W końcu osiągnęło 3-ci stopień – dość wysoki, sugerujący raczej pozostanie w domu lub schronisku, ewentualnie krótki spacer przez którąś z dolin. Mimo to, ponieważ niedzielna pogoda zapowiadała się w Tatrach całkiem nieźle, chcieliśmy gdzieś wyskoczyć. Duża ilość śniegu i ryzyko lawin limitowały co prawda dostępne opcje, ale i z nich udało się coś wybrać. Padło na Kasprowy Wierch. Szlaki z Kuźnic i Hali Gąsienicowej są uważane za bezpieczne, a ze względu na popularność szczytu, istniała szansa, że będą już przetarte. A nawet jeśli nie, to może w niedziele zrobi to ktoś, kto wyruszy wcześniej niż my. Dojazd do Kuźnic Padło na autobus. Pobudka o 3:40, szybkie pakowanie przygotowanych wcześniej rzeczy i idziemy na dworzec. Tam kupujemy bilety na startujący o 4:58 kurs i chwilę później jesteśmy już w drodze do Zakopanego. Według mnie, zimą jest to najlepsze z dostępnych połączeń. Na miejsce docieramy parę minut po 7-mej. Z dworca przechodzimy na stanowisko, z którego ruszają busy do Kuźnic i czekamy chwilę, aż jakiś podjedzie. Po około 20 minutach kierowca rusza i zawozi nas na parking pod stacją kolejki linowej. Zielonym szlakiem na Kasprowy Wierch Od momentu przyjazdu do Zakopanego jesteśmy zaskoczeni pogodą. Niestety, zaskoczeni negatywnie bo zamiast czystego nieba, mamy pełne zachmurzenie, kilkusetmetrową widoczność i niewielkie opady śniegu. Choć z drugiej strony, miało być też zimno i wietrznie, a jest całkiem przyjemnie. Czyli prognoza zupełnie nietrafiona. Mimo to, decydujemy się trzymać planu i atakować Kasprowy. Mamy nadzieję, że z biegiem czasu chmury się rozejdą albo wyjdziemy ponad nie. Wchodząc na szlak, widzimy również świeże ślady stóp innych osób, które ruszyły przed nami w stronę szczytu. Zielony szlak zaczyna się praktycznie tuż przy stacji kolejki. Początkowo biegnie razem z niebieskim, prowadzącym na Giewont. Dopiero kawałek dalej rozdzielają się: ten na Kasprowy odbija lekko w lewo. Mijamy teren elektrowni wodnej w Kuźnicach, a następnie ruszamy dalej po dobrze wydeptanej ścieżce. Da się zauważyć ślady nart oraz co najmniej kilku osób, które musiały dzisiaj tędy iść. Początek zielonego szlaku na Kasprowy Wierch. Kawałek dalej szlak zbliża do potoku Bystra i prowadzi chwilę jego wschodnim brzegiem. Tu nadal mamy całkiem nieźle przetartą ścieżkę. Chwila marszu nad brzegiem potoku Bystra. Parę minut później ścieżka wchodzi wgłąb lasu i zaczyna oddalać od strumienia. Idziemy nią chwilę, aż do najbliższego rozdroża. Tam pieszy szlak odbija w lewo, a trasa dla narciarzy wiedzie prosto, wgłąb Doliny Goryczkowej. Zimowy krajobraz na szlaku na Kasprowy. Koniec części wspólnej z trasą narciarską. Od tego momentu idzie się nieco gorzej. Ścieżka jest co prawda przetarta, ale śnieg głębszy i podłoże nierówne. Na szczęście nie ma jeszcze nowy o zapadaniu się na więcej niż parę centymetrów. Nie jest również ślisko, więc raki póki co zostają w plecaku. Nie przydadzą się zresztą dziś ani razu. Maszerujemy przez chwilę lasem, po czym wychodzimy na otwarty teren. Przez nami, lekko po prawej stronie widzimy już stację pośrednią kolejki linowej. Jest blisko, ale nim tam dotrzemy minie jeszcze co najmniej pół godziny. Szlak wytyczono tu bowiem po bardzo okrężnej trasie, co wydłuża podejście, ale sprawia również, że nie ma praktycznie nic stromego i naprawdę ciężko się zmęczyć. Przejście przez polanę. Na południowym krańcu polany szlak skręca w prawo, nieznacznie wznosi ku górze, a następnie ponownie wprowadza nas między drzewa. W takim krajobrazie będziemy szli już aż do środkowej stacji kolejki. Jedynym urozmaiceniem będzie parę ledwo widocznych we mgle skałek po lewej stronie. Las za polaną. Parę skałek po lewej stronie szlaku. W ich zboczach znajdują się wejścia do kilku średniej wielkości jaskich. W pobliżu pośredniej stacji kolejki na Kasprowy Wierch. W sezonie letnim jest tu szeroka droga, którą bez problemu można pokonać samochodem terenowym. Myślenickie Turnie – to tu zbudowano stację przesiadkową dla kolejki na Kasprowy Wierch. Po dotarciu w okolice budynku zauważamy narastającą wilgotność oraz chwilowo intensywniejszy opad śniegu. Szczyt nadal jest we mgle, widoczność wynosi jakieś 200 metrów. Zastanawiamy się czy iść dalej, ale ponieważ ścieżka ciągle jest przetarta, a pogoda nie stanowi zagrożenia, decydujemy się kontynuować wycieczkę. Nad stacją szlak robi się zauważalnie bardziej stromy. Tempo zwalnia, ale nie jakoś drastycznie. Podłoże też jest podobnej jakości co wcześniej, choć można zauważyć, że po bokach ścieżki może być nawet metr śniegu. Szlak na Kasprowy powyżej stacji przesiadkowej. Na tym etapie ścieżka prowadzi głównie lasem. Od czasu do czasu nad głowami mamy kable od kolejki. Rano jeszcze nie jeździła. Dopiero teraz zaczynają się pierwsze kursy, więc co kilka – kilkanaście minut możemy dostrzec któryś z wagoników. Wagonik oraz jeden z słupów kolejki linowej. Tu po raz pierwszy spotykamy dziś innego turystę. Młody mężczyzna, schodzi w dół, całe ubranie ma oblepione śniegiem. Raczej nie świadczy to zbyt dobrze o warunkach powyżej. Po chwili rozmowy dowiadujemy się, że w pewnym momencie szlak się urywa, a świeżego śniegu jest nawet półtora metra. Pewnie nie wejdziemy, ale życzy nam powodzenia. Chwilę za nim wracają kolejni. Również poddali się w tym samym miejscu. Wygląda na to, że za Suchą Czubą szlak jest dziś nie do przejścia. Mimo wszystko, decydujemy się iść tak daleko, jak będzie to mieć sens. Powoli zbliżamy się do granicy lasu. Drzewka robią się coraz niższe, śniegu jest więcej, widoczność spada jeszcze bardziej. Przy dobrej pogodzie jest tu kilka niezłych punktów widokowych. Dziś możemy oglądać jedynie biel i szarość. Powoli wychodzimy ponad granicę lasu. Kawałek dalej stajemy przez moim zdaniem najtrudniejszym miejscem tego szlaku (zimą oczywiście). Do pokonania jest trawers zbocza Suchej Czuby. W zależności od warunków śniegowych może być on dość stromy, a ewentualny upadek skończy się w dolinie kilkadziesiąt metrów poniżej. Bywało, że to właśnie przed tym miejscem zakładałem raki lub po raz pierwszy sięgałem po czekan. Dziś, na szczęście, nie wygląda to źle. Śnieg nie jest śliski, a wydeptana ścieżka pozostawia trochę rezerwy od eksponowanej krawędzi. Można przejść w miarę bezstresowo. Nieco eksponowany trawers zbocza Suchej Czuby. Za trawersem ekspozycja maleje. Szlak zaczyna zakręcać w lewo i okrążać Suchą Czubę od zachodu. Tu spotykamy kolejną wracającą osobę. I ta również mówi nam o rychłym końcu szlaku. Jeszcze 50, może 100 metrów i tyle – dalej się nie da. No dobra, idziemy sami sprawdzić. Odchodzimy Czubę i faktycznie, w pewnym momencie trasa się urywa. Wąska, przetarta ścieżka zamienia się w białą ścianę sięgającą mi powyżej pasa. Próbuję się w nią wbić, ale nie jest to łatwe zadanie. Z każdym krokiem ląduję głębiej w sypkim puchu. Nie, to nie ma sensu. Nie przetrzemy tej drogi, wątpię, by ktokolwiek dotarł dziś na szczyt. Szlak w pewnym momencie się urywa. Przecieranie dalszej części to jednak ogromny wysiłek. W tym miejscu zapada ostateczna decyzja o odwrocie. Wycof spod Kasprowego No cóż, nie zawsze musi się udawać. Zawracamy i ruszamy w dół tą samą trasą. Innego wyjście w sumie nie ma. Ponownie obchodzimy Czubę, robimy ten nieprzyjemny trawers, po czym zbliżamy do granicy lasu, którym dotrzemy do stacji przesiadkowej. Wracając spotykamy jeszcze kilku innych ludzi, wchodzących samemu lub w grupach. Część z nich pyta o warunki. Mówimy dokąd się da dojść, ale nie są tym zaskoczeni. Pewnie wcześniej rozmawiali już z innymi wracającymi. Idą dalej z takich samym zamiarem, co my – dojść dokąd się da, mając przy okazji trochę radochy z zabawy w świeżym śniegu. W okolicach stacji warunki nieco się poprawiają. Na moment przestaje padać, widoczność wzrasta. Wciąż nie ma jednak mowy o czystym niebie i słońcu, które zapowiadały prognozy. Schodząc w stronę Kuźnic spotykamy jeszcze wiele innych osób. Część chce iść na szczyt, większość wygląda jednak na robiących tylko krótki spacer. Na nas największe wrażenie robi jednak trzech Hindusów z… parasolem. No cóż, skoro pada, to się chłopaki przygotowali ;) Zejście w powrotem do Kuźnic. Reszta drogi powrotnej przebiega już bez urozmaiceń. To dokładnie ta sama trasa co rano, więc nie będę jej szczegółowo opisywał. Kończymy po około 4-ech godzinach. Szybko, ale niestety bez osiągnięcia celu. Powrót Bus do centrum już czeka, więc od razu zajmujemy wolne miejsca i chwilę czekamy na odjazd. W Zakopanem też mamy szczęście. Autobus podstawiony, siedzenia dostępne, odjazd za parę minut. Idealnie. Później problemem było tylko trochę korków na Zakopiance, ale to akurat nie było zaskoczeniem. W weekendy 2,5 – 3 godziny jazdy do Krakowa to niestety standard. Podsumowanie wycieczki Po późniejszym sprawdzeniu, okazało się, że doszliśmy na wysokość około 1720 – 1730 metrów. Do szczytu zostało lekko ponad kilometr, co w normalnych warunkach pewnie zajęłoby nam około 45 minut. Dziś niestety, góra nie była zbyt gościnna i nie wpuściła nas na szczyt. Wątpię, by wpuściła kogokolwiek, kto chciałby tam wejść pieszo z Kuźnic. No cóż, takie ryzyko zimą, szczególnie po dużych opadach. Mimo wszystko, nie żałuję, że spróbowaliśmy. Zabawy było sporo, a i drobna lekcja pokory na pewno nie zaszkodzi. Mapka z zaznaczonym odcinkiem, który udało się pokonać: etrów doznała urazów wielonarządowych. 19 lipca, Informacja o zdarzeniu w Kotle Gąsienicowym dotarła do centrali TOPR o godzinie Na miejsce wypadku na pokładzie śmigłowca dotarli ratownicy górscy, którzy udzielili kobiecie pierwszej pomocy. Poszkodowana po upadku cały czas była nieprzytomna. Została przetransportowana śmigłowcem do szpitala w Nowym Targu. Jak przekazał Marian Szewczyk, dyrektor do spraw techniczno-operacyjnych Polskich Kolei Linowych, które zarządzają kolejką na Kasprowy Wierch, do wypadku doszło podczas jazdy w dół, w górnej części trasy kilka minut po tym, jak kobieta wsiadła na krzesełko na górnej stacji na Kasprowym Wierchu. -„Według zeznań świadków kobieta wsiadając na krzesełko zamknęła pałąk zabezpieczający, ale podczas ataku epilepsji doszło do otwarcia zabezpieczenia i kobieta wypadła na dół. Poszkodowana jechała sama na krzesełku kolejki, a jej rodzina siedziała zarówno na krzesełku poprzedzającym jak i kolejnym” – przekazał Szewczyk. Po raz pierwszy Ratownik TOPR Mieczysław Ziach przypomniał, że zdarzały się już podobne wypadki, kiedy zimą narciarze wypadali z krzesełek kolejek linowych, chociaż na wyciągu w Kotle Gąsienicowym wcześniej nie dochodziło do takich zdarzeń. Wyciąg krzesełkowy w Kotle Gąsienicowym dotychczas był uruchamiany tylko zimą i wywoził na szczyt narciarzy. Podczas bieżących wakacji wyciąg po raz pierwszy został także uruchomiony dla turystów. Chętni posiadający bilety na główną kolej linową Kuźnice – Kasprowy Wierch dodatkowo mogą zjechać koleją krzesełkową do Doliny Gąsienicowej i wjechać z powrotem na szczyt. Jak informują Polskie Koleje Linowe, funkcjonowanie kolei krzesełkowej w Dolinie Gąsienicowej w okres wakacyjnym ma charakter pilotażowy. W tym czasie prowadzony jest dodatkowy monitoring przyrody, a wnioski z tych badań mają posłużyć do optymalnego zarządzania ruchem turystycznym na Kasprowym Wierchu.(PAP) Turystka, która 19 lipca spadła z wyciągu krzesełkowego prowadzącego z Hali Gąsienicowej na Kasprowy Wierch, przeszła operację ratującą życie w szpitalu w Nowym Targu. Jej stan jest bardzo ciężki – przekazała PAP wicedyrektorka lecznicy Aleksandra Chowaniec. Z informacji przekazanej ratownikom przez rodzinę poszkodowanej wynika, że 50-latka dostała ataku epilepsji, wskutek czego wypadła z krzesełka kolejki linowej. Podczas upadku z wysokości kilkunastu m CZYTAJ BEZ OGRANICZEŃ Dalsza część artykułu dostępna jest tylko z abonamentem Nie masz dostępu? Poznaj nasze abonamenty i wybierz odpowiedni dla siebie. Już od 9 zł za rok! Masz wykupione konto przez firmę? Zarejestruj się! Pamiętaj, że wszyscy nasi reklamodawcy mają dostęp za darmo! Kościelec przez wielu uważany jest za najpiękniejszy szczyt w Polskich Tatrach. Przyczynia się do tego zapewne jego charakterystyczna, spiczasta sylwetka, która najokazalej prezentuje się z rejonu Hali Gąsienicowej. Początkującym wędrowcom zdaje się, iż Polski Matterhorn (bo tak też Kościelec bywa nazywany) jest nie do zdobycia, a w rzeczywistości prowadzi nań wcale nie taka wymagająca ścieżka. Choć muszę zaznaczyć, że są skrajne opinie jeżeli chodzi o trudność tego szlaku, dla jednych jest on całkowicie łatwy, dla innych problematyczny. Należę do pierwszej grupy i wnioskuję, że kłopoty na szlaku mogą wynikać z całkowitego braku sztucznych ułatwień. Ot taka ścieżka, z serii „radź pan sobie w skałach sam”. Do Przełęczy Karb nie przysparza żadnych trudności, totalny lajcik i świetna opcja dla raczkujących Tatromaniaków. Natomiast w drodze na sam wierzchołek są dwa (no może trzy) problematyczne miejsca. Dla wprawniejszych turystów są łatwe do przejścia, dla początkujących już nie tak banalne, o czym świadczą korki, zatory i inne zatwardzenia na szlaku. Wejścia idą jeszcze w miarę sprawnie, ale heca zaczyna się przy schodzeniu, kiedy to nijak nie można przytrzymać się nieistniejącego przecież łańcucha. 😉 Pewnie dla wielu takie żelastwo byłoby znaczącą podporą psychiczną i sporym ułatwieniem, jednak szlak pozostaje w stanie surowym. Moim zdaniem przy dobrych warunkach jest w miarę łatwo, lecz przy mokrej skale czy oblodzeniach trudności znacznie wzrastają, o czym miałam okazję się przekonać jesienią. A więc czy Kościelec to szlak dla początkujących? Moim zdaniem jak najbardziej tak, jeśli ten początkujący „zaliczył” wcześniej, dajmy na to, Giewont (dla wielu pierwszy tatrzański szczyt), Szpiglasowy Wierch od strony Doliny Pięciu Stawów i choćby jaskinie w Dolinie Kościeliskiej (Smocza Jama i Raptawicka), które przecież dają niezłe obycie w skałach tatrzańskim nowicjuszom. Za to sam Kościelec to dobra wprawka przed bardziej wymagającymi wycieczkami na Świnicę lub Rysy. A że przy okazji będzie sposobność do podziwiania widoków na Dolinę Gąsienicową oraz turnie w jej najbliższym otoczeniu, to szczegół. 😉 Panorama może nie jest najrozleglejsza w Tatrach, gdyż Kościelec otoczony jest przez wyższe szczyty, ale świetnie widać Stawy Gąsienicowe, grań Orlej Perci, Świnicę i Tatry Zachodnie. ZAKOPANE – KUŹNICE – HALA GĄSIENICOWA – CZARNY STAW GĄSIENICOWY– PRZEŁĘCZ KARB – KOŚCIELEC – PRZEŁĘCZ KARB – ZIELONY STAW GĄSIENICOWY – HALA GĄSIENICOWA – KUŹNICE – ZAKOPANE Profil trasy 7 h – średni czas przejścia bez odpoczynków szlak średnio trudny – umiarkowane trudności skalne występują dopiero powyżej Przełęczy Karb, ocena trudności dotyczy warunków optymalnych relacja z jesiennego wejścia, kiedy to na szczycie byłam zupełnie sama: Kościelec na własność KUŹNICE – BOCZAŃ – PRZEŁĘCZ MIĘDZY KOPAMI – HALA GĄSIENICOWA – CZARNY STAW szlak niebieski 2 h 20 min Tu rozpisywać się nie będę, szlak jest prosty, znany i opisany przeze mnie, więc jeśli kogoś interesują szczegóły trasy, to zapraszam tutaj. Tylko dopowiem, że zdecydowanie wolę podchodzić na Przełęcz Między Kopami wariantem niebieskim, czyli przez Boczań – mniej boleśnie, bo łagodniej. Schodzić zasadniczo też wolę przez Boczań, ale regularnie przerzucam się na szlak żółty, dla urozmaicenia i uroczej Jaworzynki. Szlak nad Czarny Staw Gąsienicowy. W tle Żółta Turnia, Wierch pod Fajki i Granaty. Kościelec Czarny Staw Gąsienicowy CZARNY STAW – PRZEŁĘCZ KARB szlak czarny 45 min Od stawu kierujemy się na prawo. Wygodna ścieżka ułożona z głazów pnie się zakosami zboczem Małego Kościelca. Jest ona bezpieczna, prowadzi w pewnej odległości od ekspozycji, dając komfort i luz. Towarzyszą nam sympatyczne widoki na Czarny Staw, Kozią Dolinkę otoczoną granią Orlej Perci i Kościelec w strzelistym wydaniu. I byłoby całkiem pięknie, gdyby nie drobny szczegół: im wyżej, tym szlak nabiera charakteru, staje się bardziej stromy, uciążliwy, zmuszając człowieka do sapania (muszę popracować nad kondycją). 😉 Szlak na Przełęcz Karb, oczywiście z widokami na Kościelec, który z tej perspektywy zdaje się być trudny i nieprzyjazny Grań Kościelca, placek w dole to Hala Gąsienicowa Na szczęście podejście nie trwa długo i w końcu osiągamy grań Małego Kościelca (1863 m), a dalej, jak to na grani bywa, jest wąsko, ciekawie, widokowo i aż żal, że tak króko. Następnie ścieżka nieznaczne się obniża osiągając Przełęcz Karb (1853 m). Kościelec i Świnica z grani Małego Kościelca Grań Małego Kościelca. Z lewej widać wgłębienie Przełęczy Karb, z prawej lśni Długi Staw. Dwoisty Staw i grań Małego Kościelca Żółta Turnia ponad Czarnym Stawem Gąsienicowym Z płytkiej przełęczy, oddzielającej Mały Kościelec od Kościelca, pięknie prezentują się widoki na Dolinę Zieloną Gąsiennicową z licznymi stawami oraz na Kasprowy Wierch i Giewont. Przełęcz Karb Widok z Karbu na stronę Zielonej Doliny Gąsienicowej PRZEŁĘCZ KARB – KOŚCIELEC szlak czarny 50 min Szlak na szczyt prowadzi licznymi zakosami, dzięki czemu jest on w miarę łagodny, mimo że z dołu zdaje się być straszliwie stromy. W rzeczywistości północna ściana Kościelca nachylona jest tylko pod kątem 30 stopni, co znakomicie widać od strony Zielonej Doliny Gąsienicowej. Idąc ku ciągle zwężającej się górze, należy pamiętać, żeby nie schodzić ze szlaku, gdyż kluczy on po płycie Kościelca, kilka razy zbliżając się do krawędzi. A boczne krawędzie, jak mogliście zaobserwować podchodząc na Karb czarną ścieżką, podcięte są przepaściami. Początek szlaku jest łatwiutki. Po lewej widać potężne zerwy Kościelca Skalny garb I to samo miejsce z dalszej ogległości. Po lewej (u góry) Przełęcz Karb. Po kilku minutach przechodzimy przez garb skalny i wkróce docieramy pod stromą rynnę, przy której często robi się korek. Pokonujemy ją bez żelaznych ułatwień, ale nie ma z tym większych problemów, bo rynna jest dobrze urzeźbiona. Natomiast wielu mniej wprawionych w bojach turystów ma obawy przy schodzeniu, boi się, waha i stąd biorą się zatory. Najbezpieczniej jest schodzić twarzą do skały, stosować patent trzech stabilnych punktów podparcia, po prostu uważnie stawiać stopy i mocno chwytać się skały, a pójdzie gładko i sprawnie. 🙂 Skalny próg Rynna przy schodzeniu może sprawić małe kłopoty Grań Kościelca dzieli Dolinę Gąsienicową na Zieloną i Czarną. Nieco wyżej dochodzimy do miejsca, w którym musimy przejść w poprzek gładkiej płyty. Pomocny jest kilkucentymetrowy uskok, który staje się podparciem dla nóg, choć przy oblodzeniach pewnie robi się tu „szalenie intrygująco”. Ukośną płytę pokonujemy wzdłuż pęknięć Kolejne zakosy szlaku prowadzą do stromych płyt, tuż pod szczytem. Mimo niewielu występów skalnych wejście nie przysparza problemów, ale zejście już tak. I tutaj polecam technikę „duposchodzenia”, za którą już mnie skarcono i próbowano uświadomomić, że jest fajna dopóki nie zleci się na mordę, ale na takich płytach moim zdaniem sprawdza się idealnie. Przynajmniej ja czułam się tam stabilnie na własnym kuperku, zeszłam sprawnie i bezproblemowo, więc jeśli nie macie pomysłu na pokonanie tych płyt, to po prostu usiądźcie i podpierając się rękami schodźcie po skale do kolejnych występów skalnych. Skałami do góry… Wszystkie cztery łapy będą niezbędne 😉 Ostatnie metry podejścia… … i stajemy na wierzchołku Kościelca, podziwiając jedynie sąsiedni Zadni Kościelec 😉 U góry bywa wąsko i lufiasto:P Kościelec W końcu po mozolnej wspinaczce osiągamy zbudowany z granitowych płyt oraz głazów wierzchołek Kościelca (2155 m), który wznosi się około 533 metry nad taflą Czarnego Stawu. Grań Kościelców odchodzi od Zawratowej Turni w kierunku północnym (Zakopanego), dzieląc Dolinę Gąsienicową na Czarną i Zieloną. Co ciekawe, Kościelec jest jedynym szczytem w otoczeniu Gąsienicowej, z ktorego widać wszystkie stawy w dolinie. Nazwa może pochodzić od podobieństwa do strzelistej wieży kościoła. Prawdopodobnie jako pierwsi szczyt zdobyli: F. Berdau i A. Hoborski (1854 r.), choć w tej kwestii nie ma jednoznacznych ustaleń. W 1908 roku M. Karłowicz i R. Kordys dokonali pierwszego wejścia zimowego. Na szczęście kiedyś trafiła mi się idealna pogoda, więc mogę pokazać Wam widoczki na Granaty Grań Orlej Perci Grań Świnicy W kierunku Tatr Zachodnich… Na poniższym filmiku możecie sobie zobaczyć jak mały chłopiec zdobywa Kościelec. Dobrze widać trudniejsze fragmenty, choć w niektórych kadrach zieje przepaść, której na szlaku tak bardzo się nie odczuwa – chyba, że macie lęk przestrzeni jak Bolesław Prus, który wymiękł już na Karczmisku, no ale w takim wypadku byście nawet na Karb się nie wdrapali. 😉 KOŚCIELEC – PRZEŁĘCZ KARB szlak czarny 40 min Tu alternatywy nie ma, więc trzeba wrócić tą samą drogą na Przełęcz Karb. Płyty podczas zejścia wymuszają alternatywne techniki zejścia, np. „duposchodzenie” 😉 Mokra skała znacznie uprzykrza schodzenie, jeśli nie czujecie się jeszcze pewnie w skalnym terenie, to wybierzcie się na Kościelec przy pewnej pogodzie. Do Karbu pozostał łatwy odcinek. Widać też niebiesko znakowany szlak, którym będziemy schodzić z przełęczy. PRZEŁĘCZ KARB – ZIELONY STAW GĄSIENICOWY – HALA GĄSIENICOWA szlak niebieski, czarny 1h Z przełęczy schodzimy zboczem Kościelca. Ścieżka wyłożona jest wygodnymi kamiennymi stopniami, poprowadzi licznymi zakosami, przez co jest łagodna i naprawdę przyjemna. Zejście z Karbu na stronę Zielonej Doliny Gąsienicowej Kościelec i Świnica widziene tuż pod Karbem Nieco bardziej stromy odcinek ścieżki pokonuje skalny próg zamykający nieckę, w której leży Długi Staw (1783 m). Następnie szlak znów bardzo łagodnie obniża się wśród kęp kosówek. No i z tej części doliny doskonale widać łagodne oblicze Kościelca, które nijak nie przypomina strzelistej turni działającej na wyobraźnię turystów. Mijamy Czerwone Stawki po lewej, Staw Kurtkowiec po prawej i wkrótce dochodzimy do rozwidlenia z czarnym szlakiem, a w zasadzie do miejsca w którym nasz dotychczasowy (niebieski) szlak kończy swój bieg. Idziemy w prawo, w kierunki Hali Gąsienicowej i już po kilku minutach docieramy nad brzeg Zielonego Stawu Gąsienicowego (1672 m). Miejsce jest bardzo urokliwe, a dużym plusem jest stosunkowo (w porównianiu do Czarnego Stawu) mała liczba turystów. Zielony Staw Gąsienicowy Świnica i Pośrednia Turnia znad Zielonego Stawu Dalej szlak przechodzi obok kolejnych stawów doliny (Litworowego, Troiśniaka) i doprowadza nas do węzła szlaków przy dolnej stacji wyciągu narciarskiego. Ścieżka żółta wiedzie na Kasprowy, zielona na przełęcz Liliowe, my dalej za znakami czarnymi idziemy jeszcze kilka minut wygodnym chodnikiem aż do schroniska Murowaniec. Szlak w Zielonej Dolinie Gąsienicowej HALA GĄSIENICOWA – PRZEŁĘCZ MIĘDZY KOPAMI – DOLINA JAWORZYNKI – KUŹNICE szlak niebieski, żółty 1 h 30 min Skoro na Karczmisko wdrapaliśmy się przez Boczań, to dla odmiany zejdźmy Jaworzynką, opis tutaj. PRAKTYCZNE RADY * Bus z Zakopanego do Kuźnic kosztuje 3 zł. Jeździ z PKS-u przez Aleje 3 Maja, ul. Zamoyskiego, Rondo Kuźnickie od rano (w sezonie bywają też kursy wcześniejsze). * Droga do Kuźnic jest dostępna tylko dla pojazdów uprzywilejowanych – czyli nie dla turystów 🙂 Pozostaje bus albo spacer z buta (ok. 20-30 minut z Ronda). * Bilet do TPN – 5 zł normalny, 2,50 zł ulgowy. * Proponuję odbyć wycieczkę w opisanym kierunku: wejść na Karb bardziej stromą ścieżką, czyli od strony Czarnego Stawu, a zejść łagodniejszą ścieżką do Doliny Zielonej Gąsienicowej. Wygodniej i łatwiej stromym zboczem piąć się w górę, niż schodzić i nadwyrężać kolana. * Szczyt Kościelca bywa oblegany, a że znajdujemy się blisko przepaści ze strony zarówno Czarnego, jak i Zielonego Stawu – ostrożność wskazana, wiadomo. Relacje polsko-amerykańskie są wielowymiarowe. Oczywiście chodzi o bezpieczeństwo i ekonomię, ale też o relacje międzyludzkie – mówił podczas poniedziałkowego briefingu prasowego na Kasprowym Wierchu w Tatrach ambasador USA Mark Brzezinski. Ambasador USA w poniedziałek późnym popołudniem wyjechał kolejką linową na Kasprowy Wierch, gdzie spotkał się z dyrektorem Tatrzańskiego Parku Narodowego (TPN). Mark Brzezinski powiedział, że wraz z grupą pracowników ambasady USA we wtorek zdobędzie najwyższy szczyt w Polsce - Rysy. KOMENTARZE (0) Do artykułu: Ambasador USA Mark Brzezinski: Relacje polsko-amerykańskie są wielowymiarowe

wejście na kasprowy wierch forum